piątek, 15 czerwca 2012

Nunchaku

I znowu zapuściłam bloga. Aż się luby Rumcajs za głowę złapał, kiedy zajrzał wczoraj i zobaczył datę ostatniego posta. Także aby poprawić statystyki - piszę dziś.

Jakiś czas temu pojawiłam się w szkole ze spuchniętym okiem. Ot, efekt infekcji. Zazwyczaj przyjaciołom w takich sytuacjach włącza się czarny humor i rzucają uwagi w stylu: "Co, mąż Ci znowu wlał?" Mnie natomiast Towarzystwo powitało hasłem: "Co, mąż Ci wreszcie oddał?". Zaraz potem pojawiły się złośliwe uwagi na temat mojego wykorzystania sprzętów kuchennych w domu, ze szczególnym uwzględnieniem wałka. Ktoś nawet przypomniał sobie, zdaje się, że Zielarka, iż posiadam takowy wałek, a nawet dwa, gdyż jeden otrzymałam od Towarzystwa w prezencie ślubnym, a drugi od Mamy, bez okazji. Zaraz też kolejna osoba stwierdziła, że na pewno już dawno zrobiłam sobie z nich nunchaku...

Hmmmm, nie powiem, troszkę mnie ta rozmowa zaniepokoiła. Czyżbym miała opinię despotycznej żony? Luby Rumcajsie, naprawdę jestem taka zła? :(

Tak, czy siak, wizja wałkowego nunchaku tak mi się spodobała, że musiałam ją sportretować.


 Szybki, czarno-biały szkic na tablecie. Podoba się? ;)