To dramatyczne oświadczenie wzięło mi się stąd, że ostatnimi czasy przygotowywałam się do pewnych badań lekarskich prowadzonych pod narkozą. Przeklęte badania wymagały przeprowadzenia ponad 24-godzinnej głodówki...
Mnie kazali sobie robić głodówkę! Mnie! Mnie, która ciężko przeżywa dni, w których ilość posiłków wyniosła mniej niż pięć, nie wliczając przekąsek pomiędzy! Ale mówi się trudno, zdrowie ponoć najważniejsze, a badania były konieczne. Pocieszałam się tym, że pomiędzy faszerowaniem się trzy razy dziennie przepisanymi lekami będę mogła spożywać nieograniczone ilości płynów (na przykład herbatka z 10 łyżeczkami cukru, hie hie hie). Słodka naiwności... Owe medykamenty to uniemożliwiły. Po drugiej dawce ("Proszek rozpuścić w 1 litrze niegazowanej wody mineralnej i wypić w ciągu godziny", jak głosiła ulotka) stwierdziłam, że mam dość wszelakich płynów na cały tydzień. Owe trzy litry dziennie przekraczały moje możliwości. Uczucie głodu zabijałam snem. Śniły mi się schabowe, gołąbki i jajka na miękko. To były piękne sny...
Po badaniu, wiedziona ciekawością, zważyłam się. I okazało się, że przytyłam;((( Całe trzy kilo! Z żalu postanowiłam spustoszyć lodówkę. W końcu teraz już mi wolno. No, i trzeba wrócić do starej wagi, nie? Myślę, że dieta z pięciu posiłków dziennie plus zakąski będzie w sam raz.
Ale dosyć mojego użalania się nad sobą. Szkicownik musi być szkicownikiem, a ponieważ nie udało mi się ostatnio wysmażyć nic ciekawego (chociaż planów było wiele) wrzucam dwa epizody z Frankiem w roli głównej.

