Studiując na mojej Jedynie Słusznej, Dobrej I Hojnej Uczelni
nieraz zastanawiam się jakim cudem w jednym miejscu można zgromadzić taką
ilość, hmmm, nazwijmy to: niezwykłych osobowości. Przemyśleniami dzielę się z
towarzyszami niedoli, którzy również dochodzą do wniosku, że osoba rekrutująca
prowadzących na uniwerek – wszelkich doktorów, magistrów, profesorów, a nawet
panie wydające kurtki w szatni – musi przeprowadzać naprawdę ostrą selekcję. I zapewne
jedynym wyznacznikiem użyteczności kandydatów jest dziwaczność. Im jej więcej, tym
szanse przyjęcia na stanowisko rosną.
Ot, chociażby taka pani Pytia. Przydomek swój otrzymała,
gdyż zgodnie z Bossą doszłyśmy do wniosku, że pretensjonalnie brzmiąca nazwa
nieprzytomnej kapłanki wpadającej w trans idealnie do niej pasuje.
Madame Pytii nie można rozpatrywać w kategorii osoby, gdyż
nie jest ona osobą. Jest zjawiskiem. Niezwykłą, eteryczną istotą, która przez
jakąś niebotyczną pomyłkę znalazła się w biologicznym ciele. I, mimo posiadania
tegoż ciała, nadal jej dusza w owym eterze się unosi, żyje, mieszka, oddycha,
je, śpi i tak dalej. Raz na jakiś czas pani Pytia nawiązuje kontakt ze światem
materialnym – w tym także z nami – ale jest to kontakt z dystansu, przez grube
zasłony jej własnego, uduchowionego świata. Ubiera się Madame Pytia
zdecydowanie nietypowo (tak! To ONA jest chodzącą definicją określenia „ubierać
się nietypowo”, nie jacyśtam hipsterzy czy studenci ASP, którzy przy niej mogą
być reklamą odzieżowych fast-foodów!), nietypowo się zachowuje i nietypowo
wyraża.
I byłaby sobie pani Pytia taką malowniczą ciekawostką
uczelni, dziwaczną, może nawet zabawną, gdyby nie to, że od czasu do czasu jej
eteryczne jestestwo musi się zderzyć z rzeczywistością. I są to zderzenia
bardzo bolesne. Zwłaszcza dla rzeczywistości. Bowiem na podstawie całego wyżej
opisu łatwo wywnioskować jakim pedagogiem jest Pytia. Pani prowadząca zawsze
patrzy na świat tylko ze swojego punktu widzenia, program zajęć ustala według
własnego widzimisię i uczy tego, co uzna za słuszne, a nie tego, co byłoby nam,
studentom, przydatne. Wszelkie próby dialogu raczej spełzają na niczym, gdyż
Pytia (jak każdy artysta) cechuje się egoizmem i uznaje, że jej zdanie jest,
jeśli nie najważniejsze, to jedynie słuszne. I już.
Aż w końcu brać studencka podniosła bunt. Poszło kilka skarg
i protestów, najpierw do samej Madame Pytii, później do dziekana, wreszcie skończyło się spotkaniem-debatą przy udziale kilku szych z naszej
uczelni, studentów i eterycznej prowadzącej.
Przyznam się, że na spotkaniu nie byłam. Nie zdziwiły mnie
jednak ogromne rozbieżności w zeznaniach różnych osób. Największe były, oczywiście, w relacji Pytia-reszta świata.
Bossa, zgodnie z mą prośbą, narysowała swoją krótką
interpretację spotkania:
Ja, na bazie jej szkiców i zeznań innych świadków, zrobiłam
swoją.
Edzia:
OdpowiedzUsuńLol, nie wiem kim jest ta nieokreślona Pani Pytia, ale rysunki oddają cały urok tego przedstawienia.
A tak poza tym, czytając Twego bloga...
Pomyśl kiedyś nad jego publikacją ;)
Pozdrawiam SporKa i SporePe ;)
Iza: Czy to Pani A.B czy pani Ewa P.T ?
OdpowiedzUsuńbossa: winszuję! ;D najbardziej mnie urzekł student dmuchający balonik :D
OdpowiedzUsuńRumcajs: Ja nie do końca mimo wszystko wiem o co biega, ale ostatni obrazek mówi do mnie: "narkotyki to złoooo!" Nawet te miękkie
OdpowiedzUsuńWspaniałe !!!
OdpowiedzUsuńmatka dwóch "demonów ciemnoty i ignorancji" ;)
van: Rumcajsie, Pytia nie wie co to narkotyki, powiedziałabym inaczej: Głupota to zło, nawet ta z tytułem naukowym :)
OdpowiedzUsuńPowiedziałabym nawet: ZWŁASZCZA ta z tytułem naukowym XD
Usuń